Najbliżsi zmarłego od kilku dni nie mogą dojść do siebie. - Krzysiek pojechał do szpitala po pomoc, a zabiła go obojętność personelu medycznego. Gdyby ktoś się nim zajął we właściwym momencie, mógłby żyć – mówi załamany Tomasz Siwecki, brat ofiary, i przedstawia upiorny scenariusz zdarzeń.
W poniedziałek ok. 9:00 pan Krzysztof poszedł do lekarza pierwszego kontaktu. Jego noga przybrała purpurowy kolor, sączyła się z niej krew i jakiś płyn. Skierowano go od razu do szpitala. Dotarł tam około 10.30 i z miejsca zderzył się z murem obojętności. - Lekarze i pielęgniarki przechodzili obok. Rzucali okiem na nogę. Pytali zdawkowo, jak się czuje. Około południa zrobili badanie Dopplerem i dalej nic. Syn czuł się coraz gorzej, a godziny mijały – mówi zapłakana Elżbieta Siwecka.
O 17.30 zmierzono pacjentowi ciśnienie. Było bardzo niskie - 66 na 48. To powinno zaalarmować personel izby, ale nic takiego się nie stało. Dopiero po 19, gdy pacjent zwymiotował i stracił przytomność, zaczął się przy nim ruch.
Postępowanie jest prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci oraz narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Mamy wstępne wyniki sekcji zwłok, ale z uwagi na dobro postępowania na razie nie będę o nich informować – mówi Magdalena Ziobro, szefowa Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe.
- Kilka razy go reanimowali, w końcu wezwali karetkę z Chorzowa, żeby brata tam przewieźć. Jednak już go nie zabrali. Wtedy pomyślałem, że stało się najgorsze – mówi Tomasz Siwecki.
Szpital sam zawiadomił prokuraturę o zaistniałej sytuacji. - Postępowanie jest prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci oraz narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Mamy wstępne wyniki sekcji zwłok, ale z uwagi na dobro postępowania na razie nie będę o nich informować – mówi Magdalena Ziobro, szefowa Prokuratury Rejonowej Sosnowiec-Południe.
Tymczasem Szpital Miejski w Sosnowcu we własnym zakresie prześwietla okoliczności tragedii. - Bardzo współczuję rodzinie zmarłego i zapewniam, że wyjaśnimy tę sprawę – mówi prezes szpitala Dariusz Skłodowski. Lekarza, który w poniedziałek prowadził izbę przyjęć nie było wczoraj w pracy. Prezes Skłodowski zapewnił, że to planowe dni wolne. Na razie szpital nie zdecydował się na jakiekolwiek sankcje wobec personelu izby przyjęć.