Martynka była skromną, pogodną i lubianą nastolatką. Uczyła się w Zespołu Szkół Publicznych w Suminie (woj. pomorskie). Jej pasją było wędkowanie. Szkolne koleżanki mówią, że miała starszego o kilka lat chłopaka, który przyjeżdżał do niej z innej miejscowości. Na początku listopada z dziewczynką zaczęło dziać się coś złego. Od mieszkańców Sumina usłyszeliśmy, że któregoś dnia zamiast do szkoły poszła na cmentarz i podcięła sobie żyły.
- Rozmawialiśmy z rodzicami i ze specjalistami z poradni psychologiczno-pedagogicznej. Martynka pojechała z mamą do szpitala psychiatrycznego w Gdańsku, ale nie została przyjęta, a jedynie wpisana na listę oczekujących. Może gdyby tam została, nic złego by się nie stało? - mówi wstrząśnięta tragedią Barbara Rozwadowska, dyrektorka szkoły, do której chodziła Martynka.
W miniony poniedziałek dziewczynka powiesiła się w rodzinnym domu. - Wstępnie wykluczyliśmy działanie osób trzecich - tłumaczy Marcin Kunka z policji w Starogardzie Gdańskim. Śledczy sprawdzają komputer 12-latki i list pożegnalny, który zostawiła. Być może w nim znajdą odpowiedź, dlaczego Martynka popełniła samobójstwo.