Państwo Nowakowscy wprowadzili się do prywatnej kamienicy przy ulicy Nowogrodzkiej w 2014 roku. Umowę najmu mieszkania podpisała z nimi Magdalena C. (31 l.), matka i przedstawicielka ustawowa właściciela budynku, 12-letniego Kamila C., który odziedziczył kamienicę po zmarłym tacie.
Pani Katarzyna i jej mąż włożyli blisko 10 tysięcy złotych w remont mieszkania, a potem regularnie płacili czynsz, co w specjalnym notesie osobiście potwierdzała Magdalena C. Aż do czerwca tego roku, gdy pan Dawid złamał nogę i nie był w stanie pracować, a rodzinie skończyły się oszczędności, by uregulować należność.
Choć Nowakowscy uprzedzali zarządczynię kamienicy, że spóźnią się z opłatą, już następnego dnia kobieta odcięła im wodę w mieszkaniu.
- Nosimy ją teraz w wiadrach z pobliskiego hydrantu, ale na dłuższą metę nie da się tak żyć - mówią małżonkowie.
Ale to nie koniec szykan. Za każdy dzień zwłoki w płatnościach Magdalena C. zażądała od Nowakowskich 10 procent kary liczonej od wysokości czynszu, który wynosi 458 złotych miesięcznie. Łatwo policzyć więc, że dług powiększa się o 45 złotych dziennie!
Nowakowscy twierdzą, że Magdalena C. chce ich zmusić do opuszczenia mieszkania. - Ale gdzie my mamy się podziać z małym dzieckiem? Na bruku? Pod mostem? - pytają. - Poza tym zainwestowaliśmy sporo pieniędzy w urządzenie tego mieszkania. Nie chcemy tego tracić - tłumaczą.
Magdalena C. nie ma sobie nic do zarzucenia. - Ci państwo mają dług i tyle - ucina rozmowę.