Lubanie to gminna wieś. Leży nieopodal Włocławka (woj. kujawsko-pomorskie) z dala od głównych dróg. Największy budynek to miejscowa szkoła - dwa piętra plus poddasze. Po reformie zjeżdża do niej z okolicznych wsi niemal 200 uczniów. Najstarsi mają po 13 lat i chodzą do siódmej klasy. Tragedia wydarzyła się właśnie wśród nich.
- Miłosz? Przeciętny uczeń. W dzienniku ma trzy uwagi za złe zachowanie. Do tej pory niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniał - słyszymy od nauczycieli. Po chwili dodają, że razem z Błażejem grał w piłkę nożną w szkolnej drużynie. No i zdarzało się, że go wyzywał. Od kołtunów. Tak przekręcał nazwisko kolegi.
Jak doszło do tragedii podczas pierwszej przerwy? Tego nauczyciele nie są pewni. - Miłosz powiedział mi, że wygłupiał się z Błażejem i on nadział się na wystający bolec od kaloryfera - mówi Janusz Szałek, dyrektor szkoły. Nie analizuje, dlaczego chłopak skłamał. Bo szybko okazało się, że w plecach Błażeja utkwił nie bolec, ale nóż kolegi. Chłopak natychmiast trafił do szpitala, a sprawą zajęły się policja i sąd rodzinny. Wstępnie przyjęto hipotezę, że to nie był wypadek, a działanie umyślne.
Dyrektor szkoły jest innego zdania. - Za drugim razem Miłosz się przyznał, że miał w kieszeni nóż i Błażej się na niego nadział. Taki nóż można kupić na każdym festynie. W szkole nie było żadnej krwawej jatki. To były takie wygłupy - zapewnia.
ZOBACZ TAKŻE: Tragedia 26-latka. Przeżył wypadek, rozjechał go inny kierowca [ZDJĘCIA]