Niedziela. Dochodziła godzina 16.00, gdy audi Tomasza Kwaśniaka (+39 l.), miejscowego policjanta, zatrzymało się nieopodal placu zabaw koło zalewu w Drzewicy (woj. łódzkie). Z tyłu siedziały jego młodsze dzieci, 9-letnia córka i 10-letni syn. Miejsce obok kierowcy zajmował ich rodzony brat Antek. Kłócił się z ojcem. Gdy ojciec krzyczał, chłopiec sięgnął za kurtkę. Błysnęło ostrze i tata ucichł. Zmarł natychmiast, miał przebite serce.
Przerażone rodzeństwo wybiegło z auta. Antek był spokojny. - Jeden ze świadków mówił, że chłopiec wysiadł z samochodu z takim dziwnym wyrazem oczu. Jakby był nieobecny - mówi Barbara Stępień z komendy policji w Opocznie. Chłopak nie uciekał. Został schwytany na miejscu zbrodni. Trafił do policyjnej izby dziecka w Łodzi.
Antek z Drzewicy ma buzię aniołka. W szkole - wzorowy uczeń, sportowiec. Nikt nie wiedział jednak, że uśmiech tego dziecka skrywa wielką nienawiść do ojca, która rosła w nim od dwóch lat. Wtedy Tomasz Kwaśniak rozstał się z żoną i wyprowadził z domu. Relacje rodziców były wrogie. Wczoraj miała się odbyć rozprawa o podział majątku skłóconych byłych małżonków. Z takim wnioskiem wystąpił Tomasz. Chciał odzyskać choć część pieniędzy, które kilka lat temu zainwestował w wybudowany w Drzewicy wspólny dom, w którym teraz mieszkał Antoni z mamą i rodzeństwem. Do rozprawy nie doszło, bo syn, który w sporze opowiadał się po stronie mamy, sam postanowił rozprawić się z ojcem... - Musiał być przez kogoś podburzany przeciwko mojemu synowi. Przecież to niemożliwe, żeby dziecko, ot tak, zabiło swojego rodzica - snuje przypuszczenia jego babcia, Maria Kwaśniak (65 l.). - To był mój ukochany wnuk. Bo pierwszy. I on zabił mi dziecko - mówi Zdzisław Kwaśniak.