Szczupły 14-latek leży na szpitalnym łóżku w Centrum Zdrowia Matki Polki i cierpi. Ma połamane nogi i ogólne potłuczenia. To cud, że w ogóle przeżył, spadając z wysokiego pietra na betonowe podłoże.
- Nie byliśmy w stanie go zatrzymać. Jak tylko usłyszał dzwonek na przerwę, zerwał się z ławki, wybiegł z klasy, pognał do łazienki, otworzył okno i skoczył - relacjonują jego koledzy. Są wstrząśnięci tym, co się stało, podobnie jak nauczyciele Janka. To właśnie pracownicy szkoły udzielili pierwszej pomocy zwijającemu się z bólu chłopakowi. Potem na miejsce przyjechali druhowie z ochotniczej straży pożarnej i pogotowie. Zdecydowano, że Janek musi zostać przetransportowany do łódzkiego Centrum Zdrowia Matki Polki śmigłowcem. Niedługo później przyjechali tam jego rodzice, państwo S.
- To wszystko wina jego ojca, źle go traktował - mówi matka chłopca. - Jasio już wcześniej się okaleczał, a teraz próbował się zabić - dodaje. Jest przerażona tym, co się stało, nie wie, co robić. Opowiada o wymownej scenie między ojcem a synem, która miała miejsce na izbie przyjęć. - Po co tyle bólu sobie zadałeś? - spytał ojciec. - Teraz udajesz troskliwego tatę?! - odpowiedział chłopak.
Śledztwo w sprawie próby samobójczej wszczęła już prokuratura w Brzezinach. - To nie było przypadkowe zdarzenie, ale próba targnięcia się na życie - mówi Krzysztof Kopania (52 l.), rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Potwierdza to m.in. wpis dokonany na krótko przed zdarzeniem na jednym z portali społecznościowych. Sprawdzenia wymaga, czy chłopiec nie był nakłaniany do samobójstwa lub czy nie był ofiarą znęcania się, które doprowadziło go do targnięcia się na życie. Badane będą m.in. jego relacje rodzinne.
ZOBACZ TAKŻE: Kraków: Wyskoczył z 4. piętra, upadł na auto i… poszedł do domu