Do tej tragedii nie doszłoby, gdyby ciężkim rolniczym sprzętem nie kierował czternastolatek i gdyby przyczepa była oznakowana. - Moi synowie nie mieli szans na przeżycie - i to przez tego chłopaka. Kto pozwolił mu wsiąść za kierownicę? - to pytanie zadaje sobie pogrążona w żałobie matka.
- Karol samotnie wychowywał dwójkę dzieci - mówi przez łzy Maria Szweda. - A Marcin we wrześniu miał się żenić. Jego narzeczona była w siódmym miesiącu ciąży. Jak dowiedziała się o tej tragedii, to natychmiast trafiła do szpitala. Wciąż nie wiadomo, czy ona i dziecko przeżyją - twarz matki wykrzywia się w grymasie rozpaczy.
Feralnego wieczoru Marcin i Karol Szwedowie wracali do domu z Bydgoszczy, gdzie młodszy z braci prowadził swój warsztat lakierniczy. W najtragiczniejszych koszmarach mężczyznom nie mogło się przyśnić, że życie stracą raptem 700 metrów od swojego rodzinnego domu w Czarmuniu. Na wiejskiej drodze było kompletnie ciemno, więc nie mogli zauważyć jadącego przed nimi nieoświetlonego ciągnika z przyczepą. Nagle osobowy opel, którym jechali, wjechał w gigantyczną przyczepę niczym w betonową ścianę. Siła uderzenia była tak ogromna, że ich auto zgniotło się jak harmonijka. Marcin i Karol nie mieli najmniejszych szans na przeżycie. - To straszne, moi synowie zginęli pod własnym domem - Maria Szweda nie może pogodzić się z tragedią.
Nieoznakowaną maszyną kierował Dariusz M. (14 l.). Bezmyślny ojciec chłopaka, Szczepan M. (58 l.), poprosił syna, by ten przetransportował piach, a sam wsiadł do auta osobowego i w ciemnościach miał wyznaczać nastolatkowi drogę. - Dzieciak od czterech lat prowadzi ciągnik. Dobrze jeździ. To nie była jego wina - głupio tłumaczy się nieodpowiedzialny Szczepan M. Jego syn, sprawca tragedii, milczy. - A może oni byli pijani i dlatego uderzyli w przyczepę? - bezczelny ojciec wtrąca po chwili.
- Przyczepa nie była w żaden sposób oświetlona - mówi podkomisarz Krzysztof Wieczorek (41 l.) z policji w Sępólnie Krajeńskim. - Nasze postępowanie obejmuje zarówno syna, jak i ojca - dodał Wieczorek. Na razie ani Szczepanowi M., ani jego synowi Dariuszowi nie postawiono zarzutów.