Przypomnijmy: do tragedii w Dębieńsku doszło 20 października. 15-letni Kuba szedł razem ze swoimi przyjaciółmi zmówić różanieć w kościele. W pewnym momencie w grupę znajomych uderzył renault, który wpadł w poślizg. W wyniku poniesionych obrażeń, 15-letni Kuba zginął na miejscu. Po wypadku na miejscu tragedii pojawili się policjanci, którzy zaczęli porządkować teren. Jak się jednak okazuje - ich praca do dziś budzi spore wątpliwości. Zdaniem rodziny - dzień później na miejscu zdarzenia cały czas można było znaleźć szczątki 15-letniego chłopca.
- Wypadek zdarzył się w czwartek późnym popołudniem, szczątki były zbierane jeszcze w niedzielę. Straż pożarna przyjechała na miejsce, żeby oświetlić teren dopiero po moim drugim telefonie, kiedy już nie było żadnych służb. A policja miała małą latarkę, taką jak paluszek. Przyjechała czyszczarka, wyczyściła asfalt, chodnik, ale trawnika już nie - powiedział portalowi nowinyrybnik.pl wujek chłopca, pan Antoni. Według informacji portalu, wujek 15-latka dzień po wypadku zebrał jego szczątki w reklamówkę, a potem przekazał je grabarzowi, by ten włożył ją do grobu Kuby.
W związku z tymi informacjami, na stronie policji umieszczono specjalny komunikat. - Czynności wyjaśniające również nie wykazały, aby policjanci realizujący czynności na miejscu zdarzenia złamali obowiązujące przepisy, a co za tym idzie podlegali odpowiedzialności dyscyplinarnej, czy karnej - czytamy na stronie policji.