Konkubent matki dziewczynki twierdził, że obrażenia powstały, kiedy... mała wypadła z wózka. Śledczy ustalili, że to on był katem. W środę wieczorem matka Hani zadzwoniła na pogotowie. Jej córeczka konała w mieszkaniu na osiedlu Słonecznym w Gorzowie. W szpitalu lekarze byli w szoku, kiedy badanie tomografem wykazało, że dziecko ma krwiaka mózgu oraz uszkodzone płuca. Błyskawicznie trafiło na stół operacyjny. Później zostało wprowadzone w stan śpiączki farmakologicznej, podłączone do respiratora.
Matka dziewczynki Justyna K. (29 l.) oraz jej konkubent Kamil K. (26 l.) zgodnie twierdzili, że obrażenia powstały, kiedy Hania wypadła z wózka spacerowego. Jednak lekarze nie uwierzyli w taki scenariusz. Wezwali policję, która oboje opiekunów zatrzymała. Będąca w ciąży Justyna K. wydmuchała wtedy 0,2 promila alkoholu, a jej partner ponad promil. Musieli wytrzeźwieć przed przesłuchaniem. Nim do niego doszło, lekarze jednoznacznie stwierdzili, że dziewczynka została skatowana. W piątek para stanęła przed prokuratorem. Okazało się wtedy, że Hania została skatowana, kiedy matki nie było w domu, a zajmował się nią Kamil K. Mężczyzna usłyszał zarzuty ciężkiego uszkodzenia ciała osoby nieletniej oraz znęcania się psychicznego i fizycznego nad dzieckiem. Nie przyznał się do winy. Hania przebywa na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii gorzowskiej lecznicy. Wciąż jest nieprzytomna, w piątkowe popołudnie lekarze określali jej stan jako ciężki, ale niezagrażający życiu. Najbliższe dni zdecydują o powodzeniu leczenia. – Kamilowi K. grozi do 10 lat więzienia – informuje Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim. – Wystąpimy do sądu o trzymiesięczny tymczasowy areszt dla niego – dodaje.
Zobacz też: Kaczyński o relacjach Duda-Macierewicz: Mnie się ta sytuacja nie podoba