2-letnia Sylwia postrzeliła się w głowę z wiatrówki

2011-04-29 4:55

T o prawdziwy cud, że maleńka Sylwia (2 l.) żyje po tym wypadku. Dziewczynka chwyciła do rączki naładowaną wiatrówkę. Broń wypaliła.... Postrzelone w czoło dziecko trafiło do szpitala. Lekarze usunęli śrut. Na szczęście nie stwierdzili poważnych obrażeń. - Gdyby mała dostała w oczko, mogło być już po niej - twierdzą.

Gdzie byli rodzice, gdy Sylwia brała broń do ręki? Dlaczego w pokoju oparta o ścianę stała naładowana wiatrówka? - Nie wiem, nie potrafię pojąć, jak mogło do tego dojść - załamuje ręce Wanda Sz., mama dziewczynki. Przekonuje, że spuściła córeczkę z oczu tylko na moment. To jednak wystarczyło, by mała zrobiła sobie krzywdę.

- Było po godz. 18, szykowałam już właściwie Sylwię do kąpieli i dałam jej mleko w butelce. Miała je spokojnie wypić na kanapie - opowiada kobieta "Super Expressowi". - Wiatrówka stała w kącie pokoju - tłumaczy. I dodaje, że Sylwia nigdy wcześniej nie interesowała się bronią, z którego strzelał jej ojciec i starszy brat.

Patrz też: Kaszewska Wola, mazowieckie: 7-latka zastrzeliła z karabinka 4-letnią siostrę

Tym razem było jednak inaczej. Dziwny, długi przedmiot zainteresował 2-letnią dziewczynkę.

- Nagle podeszła do tej broni i chwyciła - bezradnie rozkłada ręce mama. Efekt można było przewidzieć. Broń po prostu wystrzeliła. - Moim zdaniem ona dostała rykoszetem, bo broń strzeliła w piec, pocisk odbił się od pieca i trafił moją córeczkę w czoło - mówi o swojej teorii wciąż zdenerwowana mama dziewczynki i przekonuje, że pomimo tego wypadku, jej córka ma w domu dobrą opiekę.

Na szczęście rana czoła nie była zagrożeniem życia dziewczynki. Lekarze byli początkowo zszokowani i pełni najgorszych przeczuć. Po dokładniejszych badaniach odetchnęli z ulgą. Pomagając dziecku, musieli wykonać jedynie mały zabieg - usunęli po prostu śrut z rany. Małej nie trzeba było nawet hospitalizować. Mama zabrała Sylwię do domu.

Teraz rodzice muszą tłumaczyć się przed prokuratorem. Ojciec już usłyszał zarzuty narażenia córeczki na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Śledztwo trwa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają