Kiedy zasiadaliśmy do Okrągłego Stołu nie miała żadnego pojęcia czym to wszystko się zakończy - wspomina ówczesna opozycja. 6 lutego 1989 roku przy stole w Sali Kolumnowej Pałacu Namiestnikowskiego zasiadło 58 osób - 26 z opozycji, 29 ze strony peerelowskiej władzy i 3 obserwatorów kościelnych.
- Byliśmy gotowi na wszystko. Na to, że zasiądziemy i na to, że będziemy musieli wstać - wspomina uczestnik obrad, a potem pierwszy premier III RP Tadeusz Mazowiecki.
Generał Wojciech Jaruzelski, zasiadając do obrad wiedział, że w Polsce szykuje się przełom.
- Decydując się na Okrągły Stół wiedzieliśmy, że będzie nas to politycznie kosztowało - przyznaje generał Wojciech Jaruzelski.
Minusy Okrągłego Stołu przypomina prezydent Lech Kaczyński.
- Powołując się na ducha Okrągłego Stołu, zaniechano wielu poważnych spraw. Widać to w słabości licznych instytucji demokratycznego państwa - wspomina w liście do "Rzeczpospolitej" prezydent i dodaje, że można było chcieć więcej.
Obrady zakończyły się 5 kwietnia. Władze peerelowskie zgodziły się na całkowicie wolne wybory do Senatu, pod warunkiem, że prezydent będzie miał silną pozycję w państwie. Kandydatem PZPR na to stanowisko był gen. Jaruzelski. Umożliwiono także legalizację "Solidarności".
A jak Polacy po 20 latach podchodzą do obrad Okrągłego Stołu? Jak się okazuje, nie tak eurofrycznie jak jeszcze kilkanaście lat temu. Ponad połowa (56%) Polaków określa się jako zwolennicy obrad, ale popularność porozumienia znacznie maleje - wynika z sondażu przeprowadzonego dla "Rzeczpospolitej" przez GFK Polonia.
- To efekt rozczarowania części Polaków transformacją ustrojową i uwłaszczeniem komunistów oraz przejściem ich z polityki do ekonomii - komentują wyniki sondażu eksperci.