Pijana Agnieszka zostawiła w płonącym mieszkaniu Mariannę, bo ta nie chciała się obudzić. Tak wielkiego pożaru nie pamiętają mieszkańcy Koszalina. Budynek z mieszkaniami dla najbiedniejszych płonął żywym ogniem, który rozprzestrzeniał się w zastraszającym tempie. 11 zastępów straży pożarnej dało sobie z nim w końcu radę, ale z budynku zostały tylko zgliszcza, a w nich zwłoki Marianny K. Jak ustaliliśmy, kobieta wraz ze swoją koleżanką Agnieszką była w odwiedzinach u kumpla od kielicha. W ten sobotni wieczór żadne z nich nie wylewało za kołnierz. Kumpel poszedł do sklepu po kolejną butelkę, kiedy to przez nieuwagę Agnieszka Ż, jak sama twierdzi, przewróciła zapalone świece. Te spadły na ubrania, które bardzo szybko zajęły się ogniem. Kobieta miała próbować obudzić upojoną alkoholem koleżankę, ale kiedy jej się to nie udawało, uciekła z mieszkania. Inni lokatorzy też uciekali w popłochu. Ostatecznie z budynku wydostało się ponad 30 osób.
Czytaj: Skierniewice. Spalił urzędniczki, grozi mu dożywocie
- To był wypadek, nie chciałam zabić Marianny - mówiła Super Expressowi Agnieszka Ż. podczas policyjnego doprowadzenia do koszalińskiej prokuratury, gdzie usłyszała zarzuty. Kobieta jest podejrzana o nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, w wyniku którego śmierć poniosła jedna osoba. Przyznała się do zarzucanego jej czynu. Agnieszce Ż. grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. Kobieta ma dozór policyjny.