35 tysięcy za robotę w europarlamencie

Ale to tylko część ich gigantycznego dochodu! Do podstawowej pensji dochodzą diety za udział w posiedzeniach, pieniądze na przeloty, utrzymanie biura i pensje dla pracowników. Nic więc dziwnego, że w partiach toczy się bratobójcza walka o miejsca na listach wyborczych. Zdobycie mandatu gwarantuje olbrzymią pensję przez pięć lat, bo tyle trwa kadencja eurodeputowanych.

Obecnie polski europoseł zarabia tyle, co jego kolega z Wiejskiej (około 10 tys. zł). Od nowej kadencji zmieniają się zasady wynagradzania posłów do Parlamentu Europejskiego. Efekt? Gigantyczne podwyżki. I tak każdy z polskich europosłów zarobi miesięcznie blisko 8 tys. euro, czyli prawie 35 tys. zł. Do wynagrodzenia zasadniczego dochodzą diety za udział w posiedzeniu (obecnie ok. 1200 zł za jeden dzień pracy). Jeśli więc polityk spędzi w Brukseli pół miesiąca, zainkasuje - bagatela! - dodatkowe 18 tys. zł! Każdy z posłów do PE dostaje też po 4 tys. euro miesięcznie (około 16 tys. zł) na przeloty do kraju i z powrotem. Ale to nie wszystko! Kolejne 60 tys. zł należy się na prowadzenie biur i płace dla asystentów.

Na polskich polityków czeka w Brukseli 50 miejsc. O dobrze płatnej posadzie europosła marzy wielu. Kiedy premier Donald Tusk (52 l.) dowiedział się, ilu ministrów jego rządu chce zdezerterować do PE, zagroził, że do Brukseli nie pojedzie nikt. W podobnej sytuacji znalazło się PiS. Dlatego smakiem obejdą się wszyscy posłowie tej partii z Jackiem Kurskim (43 l.) na czele. Zgodę dostał tylko Zbigniew Ziobro (39 l.). Zęby na Brukselę ostrzą sobie za to niemal wszyscy liderzy PSL z Jarosławem Kalinowskim (47 l.) na czele. Silną reprezentację szykuje też lewica. Na listach SLD znajdą się między innymi Janusz Zemke (60 l.), Jolanta Szymanek-Deresz (55 l.) oraz Tadeusz Iwiński (65 l.). Niewykluczone, że warszawską listę lewicy będzie otwierał Wojciech Olejniczak (35 l.).