- Jestem z niej taka dumna - mówi pani Maria, a z oczu ciekną jej łzy wzruszenia. Wciąż jeszcze leży w szpitalu, ma niedowład kończyn i kłopoty z mową, ale wszystko idzie ku lepszemu. - Już nie mogę się doczekać, kiedy wrócę do domu i przytulę mojego aniołka - dodaje.
Starsza pani często opiekowała się Lenką. Zawsze wtedy, gdy mama dziewczynki łapała dyżur w bialskim szpitalu. Tak było i tym razem. W pewnej chwili Lenka zgłodniała, więc poprosiła babcię o ulubiony groszek. I kiedy pani Maria zdejmowała go z półki, zasłabła.
- Babciu, co ci jest - pytała Lenka, usiłując ją ocucić. A gdy zrozumiała, że to na nic, pobiegła po telefon. Chciała, żeby babcia wybrała jej numer 112, ale pani Maria już nie była w stanie. Wtedy dziewczynka w samych bucikach, bez kurtki wybiegła z domu szukać pomocy. "Ratunku, babcia nie chce wstać i ze mną rozmawiać" - wołała. Jej krzyki usłyszała mieszkająca kilkaset metrów dalej ciocia. Pomoc przyszła w samą porę.
- Skąd moje dziecko wiedziało, co zrobić?! - dziwi się Magdalena Domańska (28 l.). Wie, że Lenka uratowała babci życie, bo przy udarze niedokrwiennym liczy się każda sekunda. A Lenka tylko uśmiecha się słodko i tłumaczy: - Pomyślałam, że tak trzeba. Widziałam to na filmie w telewizji.
Zobacz: Bohaterski Polak uratował kobietę przed śmiercią [WIDEO]