Poczwórne szczęście to jednak też poczwórne troski. - Boimy się, że sami nie damy rady. Wszystkiego potrzebujemy razy cztery - mówi świeżo upieczona mama. Kiedy dowiedzieli się, że pod sercem pani Ani rośnie nowe życie, skakali z radości. Ale kiedy lekarze powiedzieli im, że to będą czworaczki - euforii nie było końca. Zaraz potem przyszedł jednak lekki strach.
- Bałam się, jak poradzimy sobie z takim obowiązkiem - wspomina pani Anna. Ukochany ją pocieszał: - Damy sobie radę!
Cała czwórka pojawiła się na świecie pod koniec października. Dziewczynki ważyły razem niecałe 8 kilogramów. Najmniejsza z córek miała 1300 gramów, największa 2360. Teraz Iga, Maja i Hania są już w domu z rodzicami.
- W szpitalnym inkubatorze została najmniejsza, Zosia. Bardzo byśmy chcieli, żeby już do nas wróciła - mówią małżonkowie. Teraz, prawie miesiąc od porodu, pani Ania wie, że dać sobie radę z taką gromadką wcale nie będzie łatwo. I choć do końca życia zapamięta ten najszczęśliwszy moment, gdy małe istotki pojawiły się na świecie, dziś myśli już tylko o jednym: żeby dziewczynki były zdrowe i żeby niczego im nie zabrakło.
- To dla nas finansowe wyzwanie. Chyba będę musiała wrócić do pracy w banku, żebyśmy mieli na życie - mówi pani Ania i podkreśla, że pensja męża technologa żywności nie wystarczy na wszystko. - Potrzebujemy pieluszek, mleka w proszku, artykułów higienicznych i ubranek dla naszych córeczek - wyliczają zatroskani rodzice. Dlatego każdy, kto mógłby wesprzeć uroczą czwóreczkę, może skontaktować się z ich mamą pod numerem telefonu 668-843-457.