Polski środkowy rozpoczynał koszykarską przygodę w Łódzkim Klubie Sportowym w 2002 r. To tam wypatrzył go serbski trener Veselin Matić (późniejszy opiekun polskiej kadry) i rok później zabrał do Kolonii. Kiedy uzgodniono warunki finansowe z niemieckim ligowcem RheinEnergie, na konto ŁKS wpłynęły należne pieniądze. Łodzianie zagwarantowali sobie też 10 procent od sumy kolejnego transferu Polaka.
10 procent dla ŁKS
W tym roku Gortat rozwiązał kontrakt z Niemcami i podpisał umowę z Orlando. Drużyna z Florydy musiała przelać na konto RheinEnergie (obecna nazwa Koeln 99ers) odstępne w maksymalnej dopuszczalnej w NBA wysokości - 400 tysięcy dolarów. 10 procent powinno zatem trafić do ŁKS. Do tej pory nie trafiło.
- Nie mam powodu, żeby kogokolwiek oskarżać o nieuczciwość, to raczej zwykłe niechlujstwo - tłumaczy Filip Kenig (29 l.), wiceprezes sekcji koszykówki i czynny koszykarz drugoligowego ŁKS. - Znając sposób, w jaki klub był zarządzany poprzednio, nie zdziwiłbym się, gdyby papiery po prostu zaginęły. Odziedziczyliśmy tu jeden wielki bałagan - narzeka.
Kto zawalił sprawę?
Co ciekawe, także w Kolonii nie mogą znaleźć umowy, na której czarno na białym byłoby napisane, że strona niemiecka ma zapłacić polskiemu klubowi.
- Jakoś mnie to nie dziwi... - ironizuje Kenig. - Próbowaliśmy interweniować w PZKosz, w łódzkim OZKosz, rozmawiamy z byłymi działaczami, ale nikt nie chce się przyznać do zawalenia sprawy. Szkoda, bo taka suma bardzo by się nam przydała na szkolenie młodzieży - kończy Kenig.