Pan Henryk wypił piwo i poczuł silne ssanie w żołądku. Wrzucił więc do garnka dorodną golonkę i postawił na kuchence. Od czasu do czasu niecierpliwie doglądał mięska. Niestety, wciąż było twarde. Usnął więc przed telewizorem. - Obudził mnie gryzący dym - opowiada. Przekonany, że mieszkanie się pali, zadzwonił na policję. A potem z rozbrajającą szczerością wyznał, że spaliła mu się golonka. Ale stróże prawa nie mieli litości. Za bezzasadne wezwanie służb wlepili mu mandat 200 zł, zabrali też do izby wytrzeźwień, bo piwek wypił jeszcze kilka. A to kosztowało go kolejne 175 zł. - Przez tę przeklętą golonkę pozbyłem się połowy renty - żali się pechowy kucharz.
400 zł za golonkę
2009-01-19
3:00
Gdyby rencista z Zabrza (woj. śląskie) Henryk M. (56 l.) wiedział, ile przyjdzie mu zapłacić za upragnioną golonkę, nie pchałby się do garów. Nie dość, że nie dało się jej zjeść, bo zwęgliła się i cuchnęła spalenizną, to kosztowała blisko 400 zł. Po prostu najdroższa golonka w Polsce!