Liczba urzędników państwowych przyprawia o zawrót głowy. W administracji publicznej według danych GUS na koniec 2011 r. zatrudnionych było ponad 430 tys. osób! Oznacza to, że ich liczba od początku lat 90. zwiększyła się prawie trzykrotnie. A za samej kadencji premiera Donalda Tuska o blisko 50 tys. osób. Nic więc dziwnego, że rząd dba o podporę swojej władzy. Jak wynika z projektu ustawy budżetowej, w przyszłym roku do kieszeni osób zatrudnionych w państwowych jednostkach budżetowych wraz z dodatkami trafi blisko 28 miliardów złotych! To suma aż o 684 mln wyż-sza niż w tym roku. Natomiast prawie 800 tys. więcej niż w 2012 r. przeznaczone zostanie na wynagrodzenia osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe...
Co rząd zrobi z tymi pieniędzmi? Zatrudni więcej urzędników, da im podwyżki czy wyrówna pensje do inflacji? Niezależnie od decyzji przeciętny Polak w czasach kryzysu nie może liczyć na żadne ułatwienia w swojej pracy. Zdaniem ekspertów zastępy urzędasów wcale nie poprawiają działania państwa. - Jeżeli państwo robi za dużo rzeczy, nie jest w stanie robić ich dobrze. Potrzebne jest ograniczenie liczby urzędników, a co się z tym wiąże - wielu niepotrzebnych i komplikujących życie przepisów - mówi Robert Gwiazdowski (52 l.) z Centrum im. Adama Smitha. Podobnego zdania jest znany ekonomista prof. Krzysztof Rybiński (45 l.). Twierdzi on jednak, że w najbliższym czasie liczba urzędników spadnie. Nie będzie to jednak wynik obietnic Donalda Tuska, ale kryzysu. - Już teraz notuje się niższe przychody z podatków. Niedługo państwa może nie być stać na utrzymywanie takiej armii - tłumaczy ekspert.