Jak pisze "Gazeta Wyborcza", ze względu na liczbę świadków i tomów akt, proces Mirosława G. może być monstrualny.
Gazeta jako pierwsza uzyskała wgląd w akta sprawy. Wynika z nich, że 18 na 41 zarzutów korupcyjnych postawionych G. pochodzi od ludzi, którzy sami zgłosili się do CBA i prokuratury, informując, że kardiochirurg wziął łapówkę. Istniał nawet specjalny numer telefonu dla osób, które zetknęły sie z korupcyjnymi żądaniami. Prokuratura zastosowała wobec nich przepis nakazujący darowanie kary temu, kto sam zawiadomi o wręczeniu łapówki.
Reszta zarzutów wobec Mirosława G. oparta jest na podsłuchach i nagraniach z ukrytej kamery zamontowanej w jego gabinecie.