Policję zawiadomiła babcia dziewczynek, która przyszła do domu wczoraj ok. godz. 17. Znalazła wnuczki w kałuży krwi. Starsza już nie żyła. Młodszą, w której jeszcze tliło się życie, w ciężkim stanie przewieziono do szpitala. Ciała dziewczynek pokryte były ranami kłutymi, zadanymi przez ostre narzędzie.
- Kto je zadał? - zastanawiają się sąsiedzi. Dziwią się, że matka dziewczynek zniknęła z domu.
Policja ustaliła już, że do południa dziećmi opiekowała się ciocia. Po południu z pracy wróciła 45-letnia matka. Ale co zdarzyło się potem, nie wiadomo. Kobieta zniknęła. Trwają jej poszukiwania, w których biorą udział psy tropiące. Na razie nie wiadomo, co mogło być przyczyną tej tragedii i czy matka dziewczynek ma z nią coś wspólnego.