Dramat rozegrał się nad ranem z soboty na niedzielę. - Już świtało, gdy obudziły mnie jakieś dziwne odgłosy - opowiada pani Marta. - Z przerażeniem stwierdziłam, że wszędzie jest pełno dymu, a te dźwięki to trzask łamiących się drewnianych stropów. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam zobaczyć, co się stało. Płonęło pierwsze piętro, a lodówka, która tam stała, spadła przez sufit na parter!
Nie było chwili do namysłu. Najpierw Marta Peciak wyniosła z domu 6-letnią córeczkę Martynkę, a potem wraz z teściami próbowała zdusić płomienie. Na próżno.
Walka z pożarem trwała kilka godzin. Niestety, z domu zostały tylko ściany. - Strażacy powiedzieli, że przyczyną było zwarcie w lodówce. Tak się paliła, że aż przepaliła strop i runęła na parter. Cała się stopiła - załamuje ręce pani Marta.
Państwo Peciakowie stracili w pożarze dorobek życia. Dosłownie wszystko. Nawet pamiątki po tym, co mieli, po dawnym życiu. Mieszkają kątem u rodziny w drugim końcu wsi. Pieniądze, które pozwoliłyby stanąć im na nogi, zbiera dla nich Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Rzeczenicy.
Zobacz też: Lodówka do mnie STRZELA!