Do tej strasznej zbrodni doszło w Inowrocławiu we wrześniu 1997 roku. Sylwia Czachowska, ofiara zwyrodnialców, miała zaledwie 17 lat. Kiedy Przemysław K. zaprosił ją na działkę swoich rodziców, nie bała się przyjąć zaproszenia. Przemka, wówczas 18-letniego chłopaka, znała przecież doskonale. Poza tym ogródki działkowe znajdowały się w samym centrum miasta, niedaleko magistratu. Poszła nieświadoma zagrożenia...
Po pewnym czasie do Sylwii i Przemka dołączył Dariusz Sz. Pili alkohol.
W pewnym momencie obaj mężczyźni rzucili się na dziewczynę. Próbowała się bronić, krzyczała, ale nie miała szans. Obaj przygnietli ją do ziemi, związali, a potem po kolei zgwałcili.
Jak policji udało się złapać zabójców Sylwii?
- Gdy już skończyliśmy, ona krzyczała nadal. Wrzeszczała, że pójdzie na policję - zeznał policjantom Przemysław K. - Dariusz uderzył ją pierwszy. Ja też ją uderzyłem kilka razy szpadlem. Ale nie chciałem jej zabić. Jak to już się stało, to wykopaliśmy dół i wrzuciliśmy ją do niego - opowiadał w czasie wizji lokalnej.
Poszukiwania Sylwii trwały 14 lat. I być może sprawa nie wyjaśniłaby się nigdy, gdyby nie długi język jednego z bandytów. Pewnego dnia po prostu Przemysław K. wypił zbyt dużo i zaczął się odgrażać znajomej dziewczynie. Stwierdził, że zrobi z nią to samo, co z Sylwią.
Przerażona koleżanka pobiegła na policję. Funkcjonariusze aresztowali Przemysława i jego kompana. Obaj przyznali się do winy. Wskazali też miejsce na działce, w którym zakopali Sylwię. W płytkim grobie policjanci znaleźli szczątki dziewczyny, jej dokumenty i buty.
- Decyzją sądu obaj zatrzymani męż- czyźni zostali aresztowani na trzy miesiące - mówi Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. Za to, co zrobili, mogą dostać dożywocie.