Parafianie księdza Piotra (44 l.) doskonale wiedzą, że uwielbia on nowe dobre samochody. Niestety, motoryzacyjna miłość proboszcza nijak nie łączy się z jego talentem do prowadzenia. A może po prostu brakuje mu szczęścia. Tak czy inaczej ksiądz Piotr często ma wypadki. Ostatni wydarzył się pod Łodzią. Proboszcz wyleciał z zakrętu i z impetem uderzył w drzewo. Auto było uszkodzone, ale jeszcze do naprawy.
- Miałem zaufanie do serwisu opla w Kaliszu, toteż poprosiłem ich, żeby przyjechali po auto i je naprawili - opowiada o swej przygodzie duchowny.
Tak też się stało. Mechanicy przybyli, zawieźli auto do serwisu i naprawili. Wystawili też rachunek na 17 tysięcy, którego ksiądz jednak nie zapłacił.
W spłacie rachunku nie pomógł komornik
- Za naprawę zapłaci z autocasco moja firma ubezpieczeniowa - stwierdził proboszcz, odbierając auto.
Problem w tym, że - jak się okazało - ksiądz nie spłacał rat za samochód, który wziął na kredyt. I pieniądze z ubezpieczalni skasował bank. W tym przypadku ksiądz z własnej kieszeni powinien zapłacić mechanikowi. Ale tego zrobić nie zamierzał.
- Wysyłaliśmy księdzu wezwanie do zapłaty, ale nie poczuwał się do uregulowania rachunku - mówi Bitke. Sprawą zajął się już komornik, ale część długu już okazała się niemożliwa do ściągnięcia. - Bo jak się dowiedzieliśmy, ksiądz... nie ma stałych dochodów - mówi Bitke.
Właściciel salonu samochodowego jest załamany. Nie wie, co robić. Jedyna nadzieja w tym, że księdza w końcu ruszą wyrzuty sumienia...
Po naszej wizycie w parafii ksiądz Piotr obiecał, że spróbuje dług spłacić. Zobaczymy.