O tym zabiegu Paulina Bachora marzyła od dzieciństwa. - Żona w podstawówce miała wypadek, przez który miała krzywy nos - mówi Łukasz Bachora, mąż kobiety. W szkole, na przerwie wpadł na dziewczynę biegnący kolega i uderzył ją w nos swoją głową. Cios był na tyle silny, że w wyniku złamania przesunęła się przegroda nosowa. Od tamtej pory krzywy nos nie dawał Paulinie spokoju. - Z tym nosem nie było większych problemów - mówi mąż zmarłej kobiety. Pani Paulina bardzo jednak chciała poprawić swój wygląd. - Ja nawet tej krzywizny nie zauważałem - przyznaje pan Łukasz, który ponad cztery lata temu zakochał się w swojej żonie.
Paulina poprosiła swojego lekarza o skierowanie do szpitala na prostowanie przegrody nosowej. - Żona nie bała się tego zabiegu, tylko bólu po nim - mówi pan Łukasz. Myśl o prostym, pięknym nosie była jednak silniejsza od strachu. Dzień przed zabiegiem kobieta stawiła się w szpitalu. - Zrobiliśmy pacjentce próbę uczuleniową na lek, którym miała być znieczulona - tłumaczy Włodzimierz Pilarczyk, dyrektor szpitala w Gnieźnie (woj. wielkopolskie), w którym doszło do tragedii. W dniu zabiegu pani Paulina wysłała mężowi ostatniego SMS-a: "odezwę się po wszystkim". Już się nie odezwała.
Zaraz po podaniu miejscowego znieczulenia zaczęła umierać. - Lekarze natychmiast podjęli reanimację, która trwała 2,5 godziny - mówi Włodzimierz Pilarczyk. Wszystko na nic. 23-letnia kobieta zmarła. I to nie wiadomo dlaczego, ponieważ sekcja zwłok nic nie wykazała. - Być może zły lek, być może zła dawka - snuje różne hipotezy rodzina zmarłej. Prokuratura już zajęła się tą sprawą. Śledczy czekają teraz na wynik badań toksykologicznych i histopatologicznych.