Młoda, piękna, ze świetnym CV - Magdalena Ogórek miała porwać tłumy do głosowania na nią w wyborach prezydenckich. Szybko okazało się, że kandydatura, która miała być spektakularnym sukcesem szefa Sojuszu Leszka Millera (69 l.), okazuje się co najmniej kontrowersyjna.Powodów do niepokoju dostarcza sama kandydatka, która nie odpowiada na żadne pytania. A łyżkę, a właściwie chochlę dziegciu dorzuca jej mąż.
Najpierw okazało się, że mąż Ogórek jest na celowniku prokuratury. - Od połowy stycznia prowadzimy śledztwo w sprawie przywłaszczenia mienia w wysokości powyżej 500 tys. zł. Chodzi o sprzęt kuchenny i AGD - mówi nam Joanna Węgrzyniak z Komendy Rejonowej Warszawa Praga-Południe.
Co na to Mochnaczewski? - Nie mam nic do ukrycia. Nic mi nie wiadomo, by toczyło się przeciwko mnie jakiekolwiek postępowanie, nawet nie byłem wzywany jako świadek - powiedział nam. Skąd zatem te sensacje? - To oszczerstwa i kłamstwa - przekonuje.
Ale to nie koniec. Według tygodnika "Newsweek" Mochnaczewski w latach 90. po pijanemu wjechał swoim autem w traktor. Miał 2 promile alkoholu we krwi. Był wtedy posłem SLD i ochronił go immunitet.
W mediach pojawiały się też informacje, że w przeszłości był wymieniony na słynnej "liście Macierewicza" jako współpracownik SB TW "Michał" oraz że miał dobre kontakty z byłym szefem Wojskowych Służb Informacyjnych Markiem Dukaczewskim (63 l.). Portal Wpolityce.pl donosił też, że Mochnaczewski był w 1991 roku współzałożycielem fundacji z radzieckim kapitałem.
Tych spraw w rozmowie z nami mąż kandydatki SLD komentować już nie chciał. A ona sama? Jak milczała, tak milczy...
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail