Bartłomiej S. (32 l.) jechał jedną z brukowanych ulic w centrum Świnoujścia. W pewnym momencie ford mondeo, którego prowadził, wpadł w poślizg. Prawdopodobnie kierowca szarpnął nagle kierownicą, chcąc ominąć leżącą na jezdni psią kupę. - Auto zjechało z drogi na pobocze - opowiada Marcin Żwino (44 l.), świadek wypadku.
Samochód uderzył w drzewo. Kierowca przeżył i próbował się jakoś wydostać. - Myślał pewnie, że to, co najgorsze, jest już za nim - mówi pan Marcin. - I wtedy nagle z góry spadła wielka gałąź! Prosto na dach samochodu! Trwało to wszystko może z kilka sekund. To dopiero trzeba mieć pecha! - dodaje.
Gałąź zgniotła dach, wybiła szybę, a zmiażdżona karoseria uwięziła kierowcę w środku samochodu. Na szczęście już po paru chwilach na miejscu pojawiły się służby ratunkowe. Po kilkunastu minutach młody kierowca znalazł się w szpitalu. Bartłomiej S. wypadek przeżył, jego leczenie i rehabilitacja mogą potrwać jednak nawet kilka miesięcy.