Do tej makabrycznej zbrodni doszło w mieszkaniu na 10. piętrze w bloku przy ul. Zamiany na Ursynowie. To tam mieszkał Kazimierz M. i tam też często odwiedzała go jego partnerka - Jadwiga J.
Jak ustalili śledczy, wszystko wskazuje na to, że mężczyzna najpierw zabił kobietę, a potem poćwiartował jej zwłoki. Następnie ręce, nogi i głowę zapakował w worki i zostawił na balkonie swojego mieszkania. Z kolei korpus wyrzucił do kanałku przy ul. Jubilerskiej. W lipcu znalazł go przypadkowy przechodzień.
Kilka tygodni później Kazimierz M. trafił do szpitala. Sąsiedzi skarżyli się na potworny smród dochodzący z jego mieszkania. Jego źródłem były stojące na balkonie czarne worki. Administratorka budynku wspólnie z robotnikami zabrała je i wywiozła, myśląc, że to karma dla kur, które 79-latek hodował na działce.
- Tak powiedział mi i to samo zeznał policjantom - wyznaje jedna z sąsiadek. W środku najprawdopodobniej były szczątki Jadwigi J. Worków jednak nigdy nie udało się odnaleźć.
Kiedy Kazimierz M. wrócił ze szpitala, najprawdopodobniej zrozumiał, że wcześniej czy później makabryczny mord wyjdzie na jaw. 7 września rzucił się z 10. piętra. Zginął na miejscu. Wtedy mundurowi weszli do jego mieszkania. Odnaleźli tam mnóstwo śladów krwi oraz siekierę, tasak i noże, które prawdopodobnie posłużyły do zbrodni.Dlaczego zabił? Nie wiadomo.