W rodzinie ludowców o pracę nie trzeba się martwić. Michał Kuliński, syn nazywanego małym marszałkiem Waldemara Kulińskiego, do niedawna był sekretarzem w Wydziale Promocji Handlu i Inwestycji w Seulu - podległej zarządzanemu przez PSL Ministerstwu Gospodarki placówce zagranicznej.
>>> WARSZAWA: Marszałek Struzik roztrwonił 30 mln zł na podróże i promocję
W marcu wrócił do Polski. - Raczej się tam nie sprawdził, bo wrócił na dwa lata przed końcem czteroletniego kontraktu - mówi osoba związana z WFOŚiGW w Warszawie. Właśnie tam blisko dwa tygodnie temu wylądował nie kto inny, ale Michał Kuliński, który został wiceprezesem funduszu. Zarobi na tym ponad 10 tys. zł miesięcznie. W konkursie na to stanowisko pokonał między innymi Cezarego Starczewskiego (54 l.), byłego szefa Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
Decyzję o powołaniu syna dyrektora urzędu marszałkowskiego na to stanowisko podjął 14 maja zarząd województwa mazowieckiego z marszałkiem Adamem Struzikiem (56 l.) na czele. Do wymiany poszedł zresztą cały zarząd, w tym poprzedni PSL-owski prezes i wiceprezes, którzy nie chcieli się zgodzić na posadę dla Kulińskiego. Nowym prezesem, też oczywiście związanym z PSL, został Artur Dąbrowski, który jako członek rady nadzorczej funduszu ustalał zasady... wyboru nowego zarządu.
Marszałek Adam Struzik i jego ludzie nie pierwszy raz obronili Michała Kulińskiego przed bezrobociem. Obecny wiceprezes pracował już bowiem w funduszu przed objęciem placówki w Seulu. Działał w komórce kontroli wewnętrznej, był nawet dyrektorem do spraw organizacyjnych. W 2008 roku próbowano go namaścić na wiceprezesa, jednak okoniem stanęła wtedy Platforma, która nie zgodziła się na aż tak jaskrawy nepotyzm.
Tym razem nikomu to nie przeszkadzało. Ani urząd marszałkowski, ani rada nadzorcza funduszu, która dokonywała nominacji, nie skomentowały tej decyzji.
Obaw nie kryją z kolei osoby związane z funduszem. - Działalność Kulińskiego w funduszu może skończyć się prokuratorem - mówi jedna z nich.