- Chciał go zabić ktoś, kogo doskonale znał - nie ma wątpliwości Władysław Brzozowski (59 l.), ojciec Pawła. Również policja podejrzewa, że napastnikiem mógł być ktoś z kręgu znajomych. Jednak dowodów potwierdzających te założenia nie udało się zdobyć.
- Nie chcemy dłużej żyć z myślą, że gdzieś obok nas chodzi bandyta, który miał zabić naszego syna. Musi za to odpowiedzieć - mówi ze łzami w oczach mama Pawła, Marianna (54 l.).
Paweł Brzozowski razem z ojcem prowadził w Zelowie skład materiałów budowlanych. 29 października 2008 r. około godz. 18 jako ostatni opuszczał rodzinną firmę. Miał jeszcze zawieźć służ- bowym samochodem materiały do klienta. Wiadomo, że tam nie dojechał.
Lekarze uratowali życie
Dwie godziny później przypadkowy świadek odkrył Pawła leżącego na terenie firmy w kałuży krwi. Żył, ale był nieprzytomny. Natychmiast trafił na stół operacyjny. Lekarzom udało się uratować mu życie, jednak obrażenia mózgu były tak poważne, że dziś nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować.
Nagroda pomoże znaleźć zbrodniarza?
Policja natychmiast wszczęła śledztwo, które do dziś nie przyniosło żadnego rozstrzygnięcia. Ustaliła tylko, że do napadu na pewno nie doszło na tle rabunkowym, bo z firmy nic nie zginęło. Wiadomo też, że rodzina Brzozowskich nie miała żadnych długów, a Paweł wrogów. Uchodził za bardzo spokojnego.
- Gdyby mógł mówić, to by wskazał oprawcę. Może ta nagroda sprawi, że wskaże go ktoś inny - mówi jego ojciec.