Do sensacyjnych zeznań Ryszarda O. dotarła "Gazeta Wyborcza". Mężczyzna podłuchał rozmowę agentów o kolegach biorących udział w akcji u Blidy, gdy był konwojowany z Bydgoszczy do Katowic, 27 września 2007 roku.
Dlaczego agenci tak swobodnie rozmawiali przy więźniu? Bo - jak pisze "GW" - byli przekonani, że spał. Tymczasem Ryszard O. słuchał, jak mówili o funkcjonariuszach, którzy brali udział w akcji, zwłaszcza o jednej kobiecie - kpt. Barbarze P., która miała pilnować Blidy, gdy ta zastrzeliła się w łazience.
"Funkcjonariusz siedzący koło mnie mówił do tego z przodu, że oni mieli zielone światło z góry na wszystkie działania w domu p. Blidy. Padło stwierdzenie, że funkcjonariusz kobieta (podał imię tej kobiety, ale nie pamiętam) miała za zadanie denerwować p. Blidę, miała również chodzić za nią w trakcie zatrzymania. Funkcjonariuszka miała straszyć p. Blidę więzieniem, aresztem, że w tym areszcie co jej tam zrobią, jak tam będzie. O tym, że miała tak postępować, zadecydował jej naczelnik" - zeznał O.
Według jego relacji, na odprawie przed akcją padło stwierdzenie, że Blida ma w domu broń, "ale nie miało to większego znaczenia".