Zięć byłego prezydenta dokumenty wydał. Co ciekawe, jego ojciec Marek Dubieniecki (56 l.) zaprzecza, że miała miejsce jakakolwiek akcja i całą sprawę ocenia jako "rozgrywkę".
- Prokurator wraz z funkcjonariuszami ABW pojawili się w kancelarii Marcina Dubienieckiego 13 lipca. Nie było to żadne najście ani przeszukanie. Pojawili się z prośbą o wydanie dokumentów związanych ze sprawą SKOK-u. Marcin Dubieniecki wydał nam wszystkie niezbędne dokumenty - wyjaśnia nam Małgorzata Klaus, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Chodzi o sprawę opisywaną w maju przez "Gazetę Wyborczą". Marcin Dubieniecki, zięć tragicznie zmarłego prezydenta, miał zabiegać o część pieniędzy wyłudzonych z wrocławskiego SKOK-u. Według gazety, Dubieniecki miał namawiać komorników (którzy byli dysponentami pieniędzy), by na konto kancelarii jego ojca, Marka Dubienieckiego, przelali 750 tys. zł. W sprawie, którą prowadzi Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu, zarzuty postawiono już 7 osobom, m.in. poznańskiemu prawnikowi i założycielowi SKOK-u.
O szczegółach wizyty w kancelarii męża Marty Kaczyńskiej nie chcieli wczoraj rozmawiać ani prokuratorzy, ani ABW.
Chcieliśmy się skontaktować wczoraj z Marcinem Dubienieckim, ale jego telefon milczał. Bardziej rozmowny był jego ojciec, który wraz z synem prowadzi kancelarię adwokacką w Kwidzynie (woj. pomorskie). Ale on stanowczo zaprzecza, że ABW była w kancelarii.
- Nic takiego nie miało miejsca. Nie wiem, dlaczego rozpuszczane są takie informacje. W poniedziałek będę sytuację wyjaśniał w Ministerstwie Sprawiedliwości. Uważam całą sprawę za rozgrywkę prokuratury i ABW - ocenia Marek Dubieniecki.