Przypomnijmy, że Adama Słomkę skazano na 14 dni więzienia za to, że utrudniał ogłoszenie wyroku na autorów stanu wojennego. Karę odbywał w areszcie śledczym przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, gdzie trafiają najgroźniejsi przestępcy.
- Normalnie powinienem trafić do zakładu półotwartego. Ale byłem traktowany jak przestępca, który dokonał co najmniej zamachu na prezydenta Polski - skarży nam się Słomka.
- Nie mogłem wychodzić z celi. Przez cały ten czas nie miałem nawet jednego widzenia. Nawet za komuny były widzenia. A ja teraz tylko 3 razy mogłem zadzwonić do żony. Każda z tych rozmów trwała 5 minut. To jest skandal. Stosowano wobec mnie straszny rygor - opowiada Słomka. I dodaje, że musiał się także wykłócać o gazety.
- Dopiero jak zrobiłem raban, to zostały mi dostarczone. Ale i tak dostałem stare numery. Nawet za komuny dostawałem aktualne wydania. Do tego pozbawiono mnie wszelkich zajęć kulturalnych, sportowych, oświatowych i na dodatek kontaktu ze światem zewnętrznym. Nie wiem, dlaczego byłem tak źle traktowany. Przecież nie przedstawiono mi zarzutu karnego, tylko złamanie dobrych obyczajów - dodaje Adam Słomka. Sam znajduje tylko jeden pozytywny aspekt w porównaniu z latami 80., gdy jako opozycjonista odbywał karę więzienia. - Na szczęście teraz strażnicy nie byli agresywni, nie kopali, nie bili - podsumowuje.
Dzień Słomki w areszcie
6.30 - budzenie
7.00 - apel i kontrola celi
8.00 - śniadanie
12.00 - godzinny spacer. Kontrola osobista przy wychodzeniu i wchodzeniu do celi
13.00 - obiad
17.00 - kolacja
19.00 - apel wieczorny, kontrola celi
21.00 - cisza nocna i gaszenie świateł