Na ten proces czekała cała Polska. Najwyraźniej również Adam Z., który już na wstępie w dramatycznym tonie podkreślił, że jest naszprycowany lekami psychotropowymi, bez których w areszcie nie potrafi funkcjonować. Na sądowej sali, siedząc z dwójką swoich adwokatów za pancerną szybą, często się uśmiechał i był bardzo pewny siebie. Aktu oskarżenia przeczytanego przez prokurator Magdalenę Jarecką wysłuchał z kamienną twarzą. - Nie przyznaję się do zabójstwa. Zostałem wplątany w sprawę, której nie popełniłem - mówił Adam Z.
Zdaniem prokuratury było jednak zupełnie inaczej - Adam Z. zabił swoją koleżankę, z którą wcześniej bawił się na firmowej imprezie w kilku poznańskich lokalach. Do tragedii doszło, gdy mężczyzna po godz. 3 w nocy 23 listopada 2015 roku wracał już z Ewą Tylman do domu i szli w kierunku przystanku autobusowego.
Jak sam tłumaczył śledczym, z Ewą zaczął się przyjaźnić w pracy, kiedy obydwoje awansowali. - Radziłem się jej w sprawach zawodowych - mówił Adam Z. Dlatego, gdy wyszli razem z klubu, postanowił pomóc pijanej koleżance. - Ewa się zataczała, bo była pijana, dlatego ją obejmowałem - wyjaśniał.
Zdaniem śledczych, para pokłóciła się, gdy doszła już nad Wartę. To tam zdaniem prokuratury Adam Z. najpierw zepchnął koleżankę ze skarpy, potem przeciągnął nad brzeg rzeki, by w końcu wepchnąć do lodowatej wody.
Gdy Adam Z. został zatrzymany 2 grudnia 2015 roku, pierwotnie jeszcze pod zarzutem wzięcia Ewy jako zakładnika i żądania okupu 500 tys. zł, zeznał, że w pewnym momencie, już w okolicy mostu Rocha, Ewa Tylman przestraszyła się go.
- Mogła pomyśleć, że ją zgwałcę, że ją skrzywdzę - opowiadał śledczym Adam Z.
W jego wersji Ewa wyrwała mu się, zbiegła nad rzekę i wpadła do lodowatej wody. - Nie podbiegłem do rzeki - opowiadał prokuratorom, szlochając. - Spanikowałem - mówił i dodał, że potem nie myślał o tym, co się stało, bo chciał. wyprzeć to z pamięci.
Prowadzący śledztwo policjanci przekonują, iż podczas przesłuchania Adam przyznał się do zabicia Ewy. Oskarżony wycofał jednak te zeznania.
- Policjanci mnie zmusili do tych zeznań. Śmiali się z mojej orientacji seksualnej, uderzyli głową o samochód, przewracali krzesło, na którym siedziałem - zeznawał.
Czy mówi prawdę, czy to tylko spektakl wymyślony na potrzeby obrony? Będzie to musiał ocenić pięcioosobowy skład sędziowski.
Następna rozprawa już za dwa tygodnie.