Adam Z. jako ostatni widział poszukiwaną już od kilku miesięcy Ewę Tylman. Mężczyzna jakiś czas temu usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Od początku grudnia przebywa w areszcie. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" dotarł do treści zarzutu, który został postawiony Adamowi Z. w tej sprawie. Prokuratura przyjęła tę wersję wydarzeń, którą uważa za wysoce prawdopodobną. Jak wynika z tego dokumentu, 24-latek w wyniku kłótni z Ewą zepchnął ją ze skarpy. Dziewczyna spadła kilka metrów w dół. Adam Z. myślał, że dziewczyna nie żyje, dlatego zaciągnął ją nad brzeg rzeki i wrzucił do wody. Problemem jest jednak fakt, że podejrzany o zabójstwo Tylman przedstawił tę wersję tylko raz. Od samego początku twierdził, ze niewiele pamięta z tej feralnej nocy. Policjanci, którzy słyszeli te słowa podczas przesłuchania, potwierdzili je potem w prokuraturze. Dzięki temu Adam Z. trafił do aresztu.
Ewa Tylman zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada. Wyszła wtedy z imprezy firmowej ze swoim kolegą z pracy Adamem Z.. Miała wracać taksówką do domu. Jednak kamery monitoringu zarejestrowały jak szła ze swoim znajomym przez Poznań w kierunku mostu Rocha. Policja bezskutecznie przeszukała dno Warty - do tej pory nie znaleziono ciała.
Zobacz: Przełom w sprawie Ewy Tylman. Oskarżony o zabójstwo Adam Z. pod opieką psychiatrów