"Ta sprawa to jakaś paranoja!", "Śmiech na sali!", "To nieprawdopodobne i szokujące!" - już po pierwszych minutach od ujawnienia decyzji sądu w Katowicach Czytelnicy "Super Expressu" dali wyraz swym emocjom. Przytłaczająca większość uważała wypuszczenie Katarzyny W. za błąd.
"Wydawało się, że wreszcie wyjaśni się zagadka śmierci malutkiej Madzi. Teraz cofnęliśmy się do początku tej historii. Jestem zbulwersowany decyzją sędziego!" - pisali na naszym portalu internetowym.
Zdumienia nie kryli prokuratorzy: - Sąd zapisał się w historii orzecznictwa - dyplomatycznie, ale głosem pełnym tłumionych emocji mówił w dniu wypuszczenia Katarzyny W. na wolność Mariusz Łączny z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Jak to możliwe, że sąd wydał tak szokującą i, jak podkreślają karniści i prokuratorzy, niespotykaną wcześniej w dziejach orzecznictwa decyzję? Katowicki sędzia Tomasz Salachna uzasadnił przychylenie się do wniosku mecenasa Imielińskiego (29 l.) brakiem obawy matactwa i zacierania śladów oraz sprzecznościami w opiniach biegłych, którzy badali zwłoki dziecka. Taka decyzja to wielka porażka prokuratury, która przygotowała akt oskarżenia. I sukces obrońcy, który został przydzielony do sprawy z urzędu. On sam był wczoraj bardzo oszczędny w słowach.
- Nie chcę teraz komentować tej sprawy, mogę tylko powiedzieć, że nadal jestem obrońcą z urzędu KatarzynyW. i pozostanę nim, o ile nie zostanę odwołany - powiedział nam mec. Imieliński.