Jak donosi Fakt, krakowski adwokat Marcin Derejski 5 listopada złożył do prokuratury Okręgowej w Katowicach oświadczenie o rezygnacji z obrony Katarzyny Waśniewskiej. Oficjalnie swojej decyzji nie argumentuje, ale zwykle w takich sytuacjach chodzi o utratę zaufania do klienta.
Trzeba przyznać, że adwokat miałby powody, żeby przestać wierzyć Waśniewskiej. Co więcej, nawet nie ma szansy z nią porozmawiać. 22-latka podejrzana o zabicie córeczki znikneła miesiąc temu. Przestała pojawiać się na obowiązkowych meldunkach na komisariacie. Nie nie stawiła się na wezwanie prokuratury - ślad po niej zaginął.
Na pewno nie jest u męża w Londynie, bo Bartek Waśniewski nie chce jej widzieć. Pracuje, żeby zebrać pieniądze na rozwód i z żoną nie chce mieć nic wspólnego.
Pojawiły się plotki, że 22-latka ukrywa się w Bieszczadach a pomaga jej bogaty mężczyzna.
Dejerski był już trzecim adwokatem, który zajmował się sprawą matki Madzi. Poprzedni mecenasi też zrezygnowali z obrony kobiety.
Pierwszy - Marcin Szymonek podjął się sprawy, kiedy na kobiecie ciążył jedynie zarzut wprowadzenie w błąd organów ścigania i nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Zakończył współpracę z Waśniewską po trzech miesiącach, bo miał wątpliwości co do jej prawdomówności. Jak się później okazało, uzasadnione.
Od kwietnia do lipca 22-latka nie miała obrońcy. Kiedy w połowie lipca śledczy zmienili wobec niej zarzut i oskarżyli ją o zabójstwo dziecka, urzędu wyznaczono dla niej mecenasa Macieja Imielińskiego z Katowic. Porfesjonalnie spełniał obowiązki obrońcy i udało mu się wywalczyc dla klientki zgodę na uchylenie aresztu. Tego samego dnia, którego wyszła zza krat, sama zrezygnowała usług mecenasa. Tłumaczyła wówczas, że poradzi sobie sama, bo na prawie zna się lepiej niż adwokaci.
Podobno powód był jednak inny. Jeszcze kiedy była w areszcie miał zgłosić się do niej właśnie Marcin Derejski. Jak się okazało długo współpracy z Waśniewską nie wytrzymał.