Tysiące klientów gdańskiej spółki rozpoczyna walkę o odzyskanie swoich pieniędzy ulokowanych w interesie Plichty. Szykują pozew zbiorowy przeciwko Amber Gold. Tymczasem wczoraj Plichta zwinął swój biznes.
Pieniądze w nowej spółce
"W dniu rozpoczęcia likwidacji zgodnie z Regulaminem depozytów towarowych Amber Gold Sp. z o.o. wypowie wszystkim Klientom obowiązujące umowy depozytów towarowych. W związku z zerwaniem lokat przez Amber Gold wszystkim Klientom należy się zwrot pełnej kwoty kapitału wraz z odsetkami naliczonymi do dnia wypowiedzenia umowy" - napisano w oświadczeniu na stronie Amber Gold. Problem w tym, że zlikwidowana spółka raczej nie będzie mieć pieniędzy na spłatę zobowiązań, bo - jak informuje "Gazeta Wyborcza" - w marcu państwo Plichtowie wydali 50 milionów złotych z Amber Gold Sp. z o.o. na założenie spółki Amber Gold S.A. To dwie odrębne instytucje, a to oznacza, że klienci Amber Gold Sp. z o.o. nie będą mogli odzyskać swoich pieniędzy od nowego tworu Plichtów.
Tymczasem Marcin Plichta wydaje się w ogóle nie przejmować klientami, których zostawił na lodzie. W niedzielę ze swoją żoną Katarzyną (28 l.) przyszedł na wieczorną mszę do kościoła św. Mikołaja w Gdańsku. To właśnie tu, w kościele ojców Dominikanów, podziękował Bogu za niski wyrok po wpadce w Multikasie i zamiast spłacić wierzycieli, jak nakazał mu sąd, dał "na tacę" 100 tysięcy złotych.
Milion na kościół
W sumie przez kilka lat Plichtowie dali dominikanom ponad milion złotych. Zakonnicy mieli przeznaczyć pieniądze na renowację kościoła i pewnie dlatego ich gdańska świątynia jest pełna barokowego przepychu. Nic więc dziwnego, że Plichtowie w kościele Dominikanów czują się jak u siebie. W niedzielę przyszli na mszę. Usiedli pokornie w ławce, uklęknęli, złożyli ręce i zaczęli się modlić. Na ich twarzach malowało się skupienie i smutek. Po nabożeństwie, jak na VIP-ów przystało, Plichtowie nie wyszli z resztą wiernych z kościoła, ale przeszli do zakrystii.