Szef Amber Gold oszukał ponad 3500 osób na 393 miliony złotych, za co od ponad miesiąca przebywa w areszcie. Na wolności żył jak pączek w maśle. Codziennie jadał rarytasy w najdroższych restauracjach. Na pierwszy rzut oka widać było, że mu się powodzi - pucołowata twarz i imponująca waga - 95 kilogramów. Złote czasy skończyły się dla niego, gdy prokuratura przedstawiła mu zarzut oszustwa znacznej wartości, za co grozi 15 lat więzienia. Wtedy P. trafił do aresztu śledczego w Gdańsku. Markowe garnitury zamienił na więzienny drelich, a frykasy z drogich knajp na skromną karmę dla więźniów. Na śniadanie w więzieniu jada kilka kromek chleba, kawałek pasztetowej i popija to kubkiem herbaty lub kawy. Na obiad dostaje łyżkę bigosu, ziemniaków i raz na kilka dni jabłko na deser. Nie oszałamia też kolacja, na którą za kratami składa się chleb i kawałek kiełbasy parówkowej.
Oczywiście P. w areszcie robił zakupy w kantynie. Kupował zazwyczaj słodycze, a dzień spędzał w monitorowanej jednoosobowej celi, głównie leżąc na pryczy i oglądając telewizję, ale i to nie pomogło mu utrzymać wagi. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że P. schudł 6 kilogramów!
Z kolei śledztwo w sprawie Amber Gold zostało przeniesione z Gdańska do prokuratury w Łodzi i również nieoficjalnie wiadomo, że P. mieszka już w łódzkim areszcie. W podobnych do gdańskich warunkach.