- Będziemy wyjaśniać kto i w jakim celu posiadał narkotyki. Nie możemy wykluczyć, że mogła to być próba wymuszenia czegoś od Kamila Durczoka - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Przemysław Nowak z warszawskiej prokuratury okręgowej. - Teoretycznie przecież Durczok mógł być takimi kompromitującymi materiałami szantażowany. Na przykład w ten sposób, że pewne tematy nie były poruszane. Albo żeby właśnie o nich opowiadać na antenie - twierdzi Michał Majewski (41 l.), dziennikarz "Wprost", uzasadniając publikację szokującego i pełnego niejasności materiału, jaki pojawił się w tym tygodniku. Opisano, jak znany prezenter zabarykadował się, a później próbował uciec z mieszkania, w którym później znaleziono erotyczne gadżety, pornografię i torebki ze śladowymi ilościami amfetaminy oraz kokainy.
Sęk w tym, że policja do mieszkania, w którym przebywał Durczok, wezwana została dopiero miesiąc po incydencie, a przez ten czas w środku mogło się wiele zmienić. To zresztą niejedyne niejasności w tej sprawie.
Właściciel apartamentu, w którym przebywał Durczok, twierdzi, że nie chciał zaszkodzić dziennikarzowi, a całemu zamieszaniu winna jest lokatorka, która od niego wynajmowała apartament. - Pan Durczok znalazł się w złym miejscu, o złym czasie. Miałem dość tego, że z mojego mieszkania zrobiono burdel. Ponadto kobieta, której wynajmowałem apartament, zalegała z czynszem.Dlatego zdecydowałem się ją wyrzucić. Więc nie mnie media powinny pytać o szantaż - tłumaczy nam biznesmen Zbigniew Tomczak (55 l.).
Zobacz: Policja przesłucha Durczoka. W razie pytań, jestem do dyspozycji
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail