Warszawska prokuratura postawiła Łukaszowi N. zarzuty dotyczące nielegalnych podsłuchów. - W żaden sposób nie mogę się ustosunkować ws. przebiegu czynności. Prokurator zastrzegł sobie tajemnicę śledztwa - poinformowała prokurator Renata Mazur.
Łukasz N. wpłacił 40 tys. zł kaucji i zapadł się pod ziemię. A politycy PO, spośród których z wieloma był na ty, nie mogą uwierzyć w to, że on ich nagrywał.
- Poznałem go 6 lat temu, kiedy był kelnerem w Lemongrass. Szybko został menedżerem. Z każdą rezerwacją dzwoniłem do niego. Zresztą nie tylko ja. Doskonale znał bardzo wielu czołowych polityków, nie tylko z PO. I wielu biznesmenów - mówi nam jeden z ważnych parlamentarzystów PO.
Zobacz: Afera taśmowa. Ta afera najbardziej kompromituje premiera!
- Doskonale znał swoich klientów i wiedział, czego oczekują. Jak ktoś lubił ostrą oliwę z pieczywem, to czekała na niego na stole. On kompletnie mi nie pasuje: miły, sympatyczny, zawsze uśmiechnięty, inteligentny, bardzo profesjonalny. Wszyscy, którzy go znają, zszokowani czekają na wynik tego śledztwa. Być może ktoś inny za tym stoi - dodaje nam kolejny rozmówca.
- Rozmawiałem z nim w dniu wybuchu afery. Sam zadzwonił w sprawie rezerwacji. Był przerażony. Pytał, co się dzieje, był kompletnie zdumiony, mówił o nagraniu, o strasznej zadymie. Na kolejnych nagraniach mogą być wszyscy święci. W tych restauracjach bywali bardzo ważni ludzie - stwierdza nasz kolejny informator.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail