Premier Donald Tusk rozpoczął walkę z nepotyzmem! - Nie wystarczy nie być przestępcą, trzeba także umieć zachowywać się przyzwoicie, również jeśli chodzi o sposób wynagradzania swojej pracy i swoich współpracowników w agencjach i spółkach z udziałem Skarbu Państwa - mówił szef rządu. Wczoraj zarządził kontrolę w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Apelujemy jednak do premiera, aby kontrolę i porządki zaczął od swojej partii! Na przykład w Łodzi tamtejsza prezydent Hanna Zdanowska (53 l.) powierza stanowiska prezesów miejskich spółek osobom, które są z nią powiązane politycznie, a w Urzędzie Miasta na dyrektorów wydziałów zatrudnia ludzi bez przeprowadzania konkursów. - To ewidentne naruszenie ustawy o pracownikach samorządowych - mówi nam Małgorzata Niewiadomska-Cudak (46 l.), radna SLD. Kiedy Zdanowska została prezydentem Łodzi, ruszyła lawina zmian na najwyższych stołkach w mieście. Jedną z jej pierwszych personalnych decyzji było powołanie nowego prezesa Zakładu Wodociągów i Kanalizacji.
Został nim Włodzimierz Tomaszewski (56 l.), który był konkurentem Zdanowskiej w wyścigu o fotel prezydenta Łodzi. Kiedy odpadł w pierwszej turze wyborów, przed kolejną udzielił zdecydowanego poparcia Zdanowskiej. W nagrodę dostał fotel prezesa jednej z najbardziej dochodowych miejskich spółek. Zarabia tam 17 tys. zł. Tyle samo co... wciąż pracujący w ZWiK były prezes Mieczysław Teodorczyk, którego nie można było zwolnić z pracy, bo jest radnym sejmiku wojewódzkiego. Został przesunięty na inne stanowisko. Dobrą fuchę znalazł też Zbigniew Papierski, członek PO, szef sztabu wyborczego Zdanowskiej. Został prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego z pensją zbliżoną do 18 tysięcy złotych. Z kolei Tomasz Piotrowski, były asystent Zdanowskiej w czasach jej kariery parlamentarnej, został dyrektorem Biura Prezydenta. Bez przeprowadzania konkursu. Takie zatrudnianie na dyrektorskich stanowiskach w Urzędzie Miasta Łodzi to zresztą powszechna praktyka.
Nie lepiej jest we Wrocławiu. "Gazeta Wyborcza" informuje o tym, że na 21 spółek kontrolowanych przez marszałka Dolnego Śląska przypadają 24 osoby z legitymacją partyjną PO, SLD i PSL. A ta właśnie koalicja rządzi województwem. Kolejnym przykładem jest Wałbrzych. Po doniesieniach o tym, że ważni politycy PO, w tym parlamentarzyści, wymuszali w Wałbrzychu haracze od ludzi zatrudnionych w miejskich spółkach, sprawą zajęła się prokuratura. - Ryba psuje się od głowy. Premier Donald Tusk stara się zatuszować aferę taśmową, zrzucając wszystko na koalicjanta z PSL. Tymczasem szef rządu powinien zacząć od nadzoru swoich ministrów i swojej partii - mówi nam Mariusz Błaszczak (43 l.), szef klubu PiS.