- Podjąłem decyzję o odwołaniu dyrektora generalnego, bo chcę oczyścić sytuację i móc dalej pracować. Otrzyma ją, jak tylko wróci z urlopu - poinformował wczoraj prezes Tomaszewski. Ten sam prezes zdecydował, że w 2012 r. Andrzej Śmietanko będzie zarabiał dokładnie 30 165 zł miesięcznie, a do tego w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy otrzymał ponad 163 tys. zł nagrody i ponad 125 tys. zł premii.
- To doświadczony pracownik. Zasługiwał na wysokie wynagrodzenie - tłumaczy prezes Elewarru. Tymczasem wręcz skandaliczny jest kontrakt, jaki Bronisław Tomaszewski przygotował dla Andrzeja Śmietanki.
- Nie wierzyłem w to, co czytam, gdy go analizowałem. To nie mieści się w głowie - komentuje nam Przemysław Wipler (34 l.), poseł PiS, który razem z partyjnym kolegą Dawidem Jackiewiczem (39 l.) analizował dokumenty Elewarru. - Po rozwiązaniu umowy o pracę Śmietanko dostanie półroczną odprawę płatną z góry - dodaje Wipler. To ponad 180 tys. zł.
A przypomnijmy, że w umowie o pracę dyrektor generalny miał zagwarantowaną premię uznaniową w wysokości 50 procent kwartalnego wynagrodzenia. - Do tego w tym kontrakcie jest zapis, że dyrektor generalny będzie wykonywał swoje obowiązki w nienormowanym czasie pracy bez obowiązku podpisywania listy obecności. To oznacza, że wcale nie musiał pojawiać się w tej spółce. To skandaliczna umowa. Prokuratura powinna ją zbadać - wnioskują posłowie PiS. - W Sejmie powinna zostać powołana komisja śledcza, która zbada, co dzieje się w innych spółkach Skarbu Państwa. Podejrzewamy, że jest podobnie - podsumowują nasi rozmówcy.