Tym razem chodzi o to, że polskie MSZ osiem miesięcy temu wysłało PIT około 30 członkom białoruskiej opozycji. Listy polecone zaopatrzone logiem ministrerstwa otrzymały osoby, które startowały w wyborach prezydenckich przeciwko Alensandrowi Łukaszence. Stan części przesyłek wskazywał na to, że były one sprawdzane.
Osoby z organizacji zajmującej się realizacją projektów na Białorusi wyjaśniają: "Środki są rozliczane w Polsce. PIT wręczamy tylko osobiście podczas pobytu opozycjonistów w Polsce".
W ocenie ekspertów, Polska naraziła dziaczy opozycji na szykany. Zdaniem rzecznika polskiego MSZ nie można tej sprawy porównywać ze sprawą Bialackiego, ponieważ środki te nie dotyczyły zakazanego przez prawo białoruskie zagranicznego wsparcia na projekty pozarządowe (tak jak było to w przypadku środków na koncie Bialackiego). Sprawą zdumiony jest były prezydent Litwy Vytautas Landsbergis. Jego zdaniem, znów mamy "polityczny kryminał", a kwestią czasu jest ponowne ogłoszenie przez władze białoruskie, że Polska dofinansowuje opozycję na Białorusi.