Brak profesjonalizmu czy zwykłe zaniedbanie? Próbki, które znajdowały się w laboratorium wspomagania rozrodu w Policach, nie były oznakowane specjalnymi kodami paskowymi, co ma miejsce w profesjonalnych placówkach. Były tylko podpisane długopisem. Jak zatem doszło do pomyłki? Najprawdopodobniej próbka była podpisana na tyle niewyraźnie, że pracownik laboratorium po prostu źle przeczytał nazwisko pacjentki - podaje Fakt. Potem wyszło na jaw, że dziecko, które urodziła kobieta w sierpniu 2014 roku, nie było z nią spokrewnione.
Placówka tłumaczy się, że Ministerstwo Zdrowia skontrolowało laboratorium i nie było żadnych zastrzeżeń przed włączeniem do programu in vitro. Obecnie laboratorium w Policach nie przyjmuje już nowych pacjentów, a wszystkie inne zarodki zostaną przeniesione na koszt szpitala do innych placówek.