Andrzej M. to były szef Centrum Projektów Informatycznych MSWiA. W ministerstwie pojawił się w 2008 r., wcześniej pracował w Komendzie Głównej Policji. Podlegały mu wielomilionowe kontrakty. I jak się okazało, czerpał z nich gigantyczne korzyści w postaci łapówek. Jak wynika z akt śledztwa, łącznie miał dostać ok. 5 mln zł. Grozi mu za to do 12 lat więzienia.
Zobacz: Afera z PIENIĘDZMI W REKLAMÓWKACH! Partia Tuska dostawała kasę od Niemców?!
W 2009 r. Andrzej M. był jednym z autorów publikacji pt. "Praktyczne elementy zwalczania przestępczości zorganizowanej i terroryzmu". Książkę redagował Zbigniew R. (40 l.), były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, który zasłynął ostatnio tym, że prowadził pod Poznaniem auto po pijanemu i strzelał do ludzi. Autorami niektórych rozdziałów książki byli szef CBA Wojtunik i komendant Działoszyński. Co dzisiaj sądzą o współpracy z Andrzejem M.? - Szef CBA nie ma z tym problemu. Kilka lat temu Wojtunik zasiadał wspólnie na policyjnych odprawach obok Andrzeja M. Kiedy wykryliśmy infoaferę, nie zawahał się, żeby go ująć. Jak ktoś popełni przestępstwo, nie ma żadnych sentymentów - mówi nam Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. - Praca naukowa w przypadku Andrzeja M. nie oznacza, że ktoś przez to staje się lepszy - dodaje rzecznik KGP Mariusz Sokołowski.