- Serce mi pęka na myśl, że mój Piotruś zginął. Jak przyszli nas poinformować, to żona dostała zawału. Ja jestem na środkach uspokajających. Ledwo stoję na nogach. Mam pięciu synów, ale nie potrafię przeboleć tej straty - szlocha ojciec żołnierza, Jerzy Ciesielski (68 l.) z Ostródy. Żołnierze z 20. Brygady Zmechanizowanej z Bartoszyc (woj. warmińsko-mazurskie) prowadzili kolumnę 30 pojazdów. Polacy jechali w pojeździe typu M-ATV, czterokołowym opancerzonym wozie produkcji amerykańskiej, specjalnie zbudowanym do ochrony przed minami.
Kiedy kolumna zjechała z głównej drogi, ok. 10.30 czasu polskiego nastąpił potężny wybuch. Pojazd wjechał na ponad 100-kilogramową bombę pułapkę, 9 km od naszej bazy w Ghazni. Wszyscy Polacy zginęli na miejscu.
- To będzie smutna Wigilia dla polskiego wojska, nas wszystkich i szczególnie dla rodzin żołnierzy - mówił wstrząśnięty premier Donald Tusk (54 l.). Kondolencje rodzinom zabitych żołnierzy złożył też prezydent Bronisław Komorowski (59 l.).
- Mój syn osierocił dwie córeczki: Natalkę (4 l.) i Julię (2 l.). Pogrzeb będzie u nas, w Ostródzie, w Wigilię... - szlocha Ciesielski. Od początku misji w Afganistanie, czyli od marca 2002 roku, życie straciło 36 Polaków.