- Dziwili się, że nie mam złamanego kręgosłupa - dodaje.
- To drzewo już dawno powinno być wycięte - mówią mamy z placu zabaw. - W środku jest puste. Tylko czekać, aż wydarzy się jeszcze większa tragedia.
Po wypadku Urząd Miasta Łodzi, który administruje tym terenem, zdecydował o pilnym wycięciu topoli. A pani Agata od magistratu będzie domagała się odszkodowania za ten wypadek.
Bohaterska matka przeżyła. Ma tylko powierzchowne rany. Ale tragedia była dosłownie o włos...- Na ten plac zabaw przychodzimy regularnie od roku - mówi obolała mama Antosi. - Zawsze jest tam sporo dzieci.
Wypadek miał miejsce wieczorem. Dochodziła godz. 19 Antosia bawiła się pod topolą. Już mieli wracać do domu...
Nagle pani Agata usłyszała trzask. - Zadarłam głowę do góry i widzę, że jeden z konarów zaczyna się łamać - opowiada roztrzęsiona kobieta. - Rzuciłam się w stronę Antosi. Udało mi się ją odciągnąć. Ale ja już nie dałam rady uciec. Konar spadł mi na plecy. Upadłam na ziemię. Wszystko mnie potwornie bolało.
Kobieta trafiła do szpitala z poranionymi plecami i nogami. Lekarze mówili, że miała mnóstwo szczęścia. Wypadek mógł się skończyć jej kalectwem, a nawet śmiercią.