Agent całował mnie jak najęty

2009-10-06 7:00

Były tańce do białego rana, kwiaty, czułe gesty i... korupcyjna propozycja. Teraz, prawie dwa lata po ujawnieniu afery, była posłanka PO Beata Sawicka (45 l.) przed sądem tłumaczy się ze swojego zachowania. Nie przyznaje się jednak do przyjęcia łapówki i płatnej protekcji. Ze łzami w oczach przekonuje, że to ona jest ofiarą, bo agenci CBA namawiali ją do popełnienia przestępstwa.

To historia jak ze starego filmu kryminalnego. Kobieta sukcesu i posłanka PO oraz młody, przystojny agent podający się za biznesmena. Poznają się na kursie dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Z czasem znajomość się rozwija: wspólne spacery, kolacje, tańce i coś jeszcze...

- Prawił mi komplementy, obsypywał pocałunkami - opowiadała wczoraj w sądzie Sawicka. - Lubię młodych ludzi, lubiłam Tomasza, imponował mi. Ale nie chciałam przekroczyć pewnej granicy i prosiłam, by także on jej nie przekraczał - tłumaczyła.

Jak twierdzi Sawicka, agent "Tomek" był niewzruszony i twierdził, że "nie interesują go młode kobiety, że jako męż-czyzna nie potrafi być wobec niej obojętny". Jednak oprócz fascynacji tych dwoje łączyło coś jeszcze. Zdaniem prokuratury w zamian za 100 tys. zł Sawicka zobowiązała się pomóc agentom CBA podającym się za biznesmenów w wygraniu przetargu na atrakcyjną nieruchomość w Helu. W trakcie rozpoczynającego się procesu była posłanka zaprzeczała tym oskarżeniom. Mówiła, że czuje się zmanipulowana przez CBA, a wręczona w 2007 r. łapówka miała być pożyczką na kampanię wyborczą.

- Często dzwoniliśmy do siebie. Recytowałam mu wiersze Asnyka. On mówił, że tylko przy mnie może się tak rozluźnić. Myślę, że znakomicie wykorzystał wszystkie moje relacje jako matki i żony - opowiadała o szczegółach prowokacji łamiącym się głosem Sawicka. Kiedy kobieta nie wytrzymała, a z jej oczu popłynęły łzy - rozprawę przerwano do środy.

Beacie Sawickiej grozi 10 lat więzienia. Jest oskarżona o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, a także o przyjęcie 100 tys. zł łapówki i powoływanie się na wpływy w organach władzy. O to samo oskarżany jest burmistrz Helu Mirosław W., który podczas wczorajszej rozprawy odmówił składania wyjaśnień.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki