Wzrost 182 kg, waga 82 kg, budowa mocno atletyczna. Psychiatrycznie nieleczony. Miły facet z zawadiackim, hollywoodzkim uśmiechem i wyglądajacy jak młody bóg. Przy bliższym poznaniu jednak traci, wyłazi mu słoma z butów - taki obraz agenta Tomka kreśli na stronach książki autorka. Przytacza też dość drastyczne szczegóły z jego przeszłości.
Przeczytaj koniecznie: Weronika Marczuk dba o rodzinę z Ukrainy - ZDJĘCIA!
12 lat temu agent Tomek był sprawcą wypadku, w którym zginęła kobieta. Według świadków i biegłych Tomasz K. wpadł w listopadzie 1998 roku na jedno z wrocławskich skrzyżowań z prędkością ok. 120 km/godz. Prędkość drugiego auta mogła wynosić 5-10 km/godz. "Zobaczyłem, że ta dziewczyna wypadła z samochodu" - zeznał później świadek.
Ofiarą była Galina Ł. (+27 l.) - "waga ok. 55 kg, wzrost 164. Brunetka lub zafarbowane włosy. Starannie umalowana młoda, ładna kobieta" - napisali policjanci w raporcie.
Patrz też: Weronika Marczuk nie opuści Polski
Rok później Tomasz K. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata oraz 1 tys. zł nawiązki dla kobiety, która sprawowała opiekę nad 5-letnią Żanetą - sierotą po Galinie Ł. Po procesie Tomasz K. wrócił do swoich zadań.
Dziś na swój proces oczekuje Weronika Marczuk, do której zatrzymania doprowadził właśnie agent Tomek. Jest podejrzewana o przyjęcie łapówki. Po roku od zatrzymania nie może doczekać się procesu. - Mam nadzieję, że już wkrótce cała sprawa się wyjaśni, a ja będę mogła wrócić do normalnego życia. Na razie trudno mi jest funkcjonować z takim ciężarem - mówi "SE" Weronika Marczuk. Ponad miesiąc temu oddano jej poręczenie 100 tys. zł i zwrócono paszport.