Agnieszka dostanie nową twarz

2009-09-09 4:00

Kiedy rozwścieczony pies sąsiadów rzucił się na Agnieszkę (8 l.) i swoimi kłami porozrywał jej twarzyczkę na strzępy - potworny ból dziecka i rozdzierająca serca rozpacz rodziców nie miały granic. Wiadomo było, że lekarze z Biłgoraja (woj. lubelskie) pozszywają okropne rany, ale twarz ślicznej do niedawna dziewczynki już zawsze szpecić będą paskudne blizny.

Na szczęście po kilkunastu dniach od tragedii dla Agnieszki znowu zaświeciło słońce. Aleksander Pawłowski (43 l.), właściciel specjalistycznej kliniki chirurgii plastycznej ze Szczecina, poruszony publikacją w "Super Expressie" zaoferował dziewczynce swoją pomoc.

Feralnego popołudnia mała Agnieszka Pacian (8 l.) ze wsi Wólka Kulońska pod Biłgorajem nie zapomni do końca życia. Pies sąsiadów Baks rzucił się na nią i niczym wygłodniała bestia dopadł do twarzy dziecka i zaczął wbijać swe kły w policzki. Agnieszka nie była w stanie się wyrwać. Pamięta tylko tyle, że tryskająca z głębokich ran krew zalała jej oczy. I choć Aga szybko trafiła do szpitala w Biłgoraju, a tam chirurdzy przez 4 godziny, z godną podziwu precyzją zszywali zmasakrowaną przez psa twarz dziecka, to już wtedy było wiadomo, że blizny pozostaną na zawsze.

- Rany ładnie się goją, ale my z bliznami nic nie możemy zrobić - nie ukrywa dr. n. med. Cezary Mirosław, chirurg z biłgorajskiego szpitala.

Na szczęście dzięki wspaniałym ludziom koszmar, który od kilku tygodni jest udziałem małej Agnieszki, może skończyć się szczęśliwie. "Super Express", w którym opisaliśmy dramatyczną historię ośmiolatki, trafił bowiem w ręce Aleksandra Pawłowskiego, właściciela specjalistycznej kliniki chirurgii plastycznej Medi-Clinique w Szczecinie. Mężczyzna tak przejął się losem dziewczynki, że postanowił za wszelką cenę jej pomóc. Pan Aleksander zaproponował rodzicom Agi bezpłatne leczenie dziewczynki i usunięcie ohydnych blizn w jego klinice. - Długo się nie namyślaliśmy. Mam okazję i możliwości by pomóc, to dlaczego nie - mówi skromny mężczyzna.

Ale na tym nie koniec wspaniałomyślnych gestów pana Aleksandra. Mężczyzna wsiadł do samochodu ze swoją żoną Eweliną (25 l.) i córeczką Patrycją (4 l.), i przemierzył kilkaset kilometrów ze Szczecina pod Biłgoraj, by poznać małą Agę i osobiście zabrać ją do swojej kliniki. - To mała dziewczynka. Samotna podróż przez całą Polskę nie wchodzi w rachubę. Poza tym będzie jej milej w towarzystwie naszej córki Patrycji - powiedział pan Aleksander.

- Niech Agniesia pojedzie. Wiem, że to dla jej dobra - powiedziała Alina Pacian (33 l.), mama Agnieszki, żegnając się z ukochaną córeczką.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki